Tu i ówdzie pojawia się nieprawdziwa informacja, jakoby w spirulinie była witamina B12. Niepokoi nas to. Jako że nowicjusze i niezorientowani mogą nie wiedzieć o co chodzi (jaka spirulina? jaka B12?), wyjaśniamy po krótce:
- B12 jest ważną dla wegan i weganek witaminą, bo w zasadzie nie ma jej w produktach roślinnych. Człowiek potrzebuje B12, żeby nie mieć problemów, choćby z układem nerwowym. Nie potrzebuje jej dużo, ale potrzebuje. Weganie powinni więc dostarczać swoim organizmom tę witaminę z pastylek dostępnych w aptekach lub z produktów wzbogacanych B12 (jak np. mleka roślinne). Naszym zdaniem taniej i efektywniej jest brać B12 w pastylkach. To bez problemu zapobiegnie ewentualnym niedoborom
- Niektórzy weganie mają problem z pastylkami, bo twierdzą, że są „nienaturalne” (chociaż B12 w nich jest pochodzenia mikrobiologicznego i trudno zrozumieć dlaczego miałaby być nienaturalna) i że wystarczy sięgać np. po spirulinę. Spirulina to alga morska z grupy sinic. Żeby było śmieszniej, często jest sprzedawana w pastylkach. Radzimy z dobrego serca: dajcie sobie spokój ze spiruliną, jest przereklamowana i nie ma w niej aktywnych form B12. Jej jedzenie i płacenie za nią wcale nie małych pieniędzy, nie zapobiegnie ewentualnym niedoborom
Znakomita dietetyczka i specjalista od diety wegańskiej Virginia Messina w książce Vegan for Life pisze:
Wodorosty (np. algi, glony nori, spirulina), drożdże piekarskie, tempeh (…) nie zawierają w ogóle witaminy B12 lub mają jedynie jej analogi
Analogi to nieaktywne formy, zaledwie przypominające strukturą odpowiednia formę witaminy i mogące utrudniać wchłanianie właściwej B12. O tej słynnej witaminie będziemy jeszcze pisać wiele razy, bo dla wegan to ważny temat. Kiedy mijając grupę wegan i weganek słyszycie ich rozmowę i powtarzające się słowo „suplementacja”, jest duże prawdopodobieństwo, że omawiają B12. Lub się kłócą, jeśli w grupie jest jakiś weganin, który bardzo chciałby, żeby dieta wegańska była idealna pod każdym względem i jest w stanie naciągać fakty, żeby tak ją przedstawiać. Na przykład z uporem maniaka twierdzi, że spirulina zawiera B12. Jasne, byłoby fajniej, gdyby była w odpowiedniej formie i ilości w jedzeniu roślinnym, ale stan wiedzy na dziś jest taki: badania nie wskazują, żeby jakikolwiek produkt roślinny zapobiegał niedoborom B12. Trzeba to po prostu przyjąć do wiadomości i iść dalej, wskazując, że nie tylko weganie coś tam suplementują. Na przykład witaminę D powinni dodawać do jedzenia wszyscy (i jest ona dodawana w Polsce do produktów, niestety jej niewegańska forma D3), podobnie wapń (właśnie z powodów niedoborów większości populacji dodaje się go do różnych produktów) czy jod (w Polsce jest obowiązek wzbogacania soli jodem, a więc wszyscy go suplementujemy).
Jeśli cytat z Messiny to dla was za mało, a sprawa B12 was zainteresowała, możecie doczytać o spirulinie i nie tylko na stronie prowadzonej przez Vegan Outreach lub w podsumowaniu na temat B12 na stronach The Vegan Society.